W ostatnim czasie toruńskie schronisko dla zwierząt doświadcza zaskakująco dużego napływu kotów. W skali roku liczba przyjmowanych futrzaków osiąga już około tysiąc, co stanowi znaczne obciążenie dla pracowników schroniska. Czują oni, że zasoby instytucji, począwszy od miejsca po wolontariuszy, są powoli wyczerpywane.
Hortensja Saj, będąca odpowiedzialna za opiekę nad kotami w omawianym schronisku, wyraża głębokie zaniepokojenie sytuacją. Nie jest w stanie przypomnieć sobie, kiedy był ostatni raz, kiedy warunki były równie trudne do utrzymania. Zauważa, że do schroniska trafiają nie pojedyncze egzemplarze, ale całymi miotami.
Obecna populacja kotów pod opieką schroniska to ponad dwie setki. To dwukrotne zwiększenie w porównaniu do sytuacji sprzed kilku lat, kiedy już wtedy wydawało się to liczbą przekraczającą ich zdolności zarządcze. Hortensja Saj dodaje: „Ludzie rzeczywiście starają się pomagać bezdomnym kotom i dbać o nie. Widzimy większą skłonność do sterylizacji swoich zwierząt, jednak to nadal wydaje się walką z wiatrakami ze względu na niewystarczającą liczbę kastracji”. Te obawy są potwierdzane przez fakt, że na ulicach Torunia żyje około 20 tysięcy kotów bez stałego domu.