Tegoroczne plany Torunia przewidują odcięcie 33 drzew, które, jak zapewniają władze miasta, stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa przechodniów. Jak informują urzędnicy, pod topór pójdą jedynie te drzewa, które są już obumarłe, znajdują się na skraju śmierci lub nie mają perspektyw na dalsze przeżycie.
Kwestia ochrony obszarów zielonych jest w Toruniu tematem wywołującym silne emocje. Mieszkańcy często kierują do urzędników zarzuty dotyczące „betonowania” miasta oraz nierozważnej likwidacji kolejnych terenów zielonych na rzecz – na przykład – inwestycji drogowych.
Z jednej strony, nowo wybrany prezydent miasta deklaruje zmiany i większą troskę o parki, place i lasy położone na terenie Torunia. Paweł Gulewski wymienia potencjalne lokalizacje dla 200 nowych drzew, które mają zostać posadzone jesienią. Wśród nich znalazły się park miejski, ulica Asnyka, Okrężna czy Łukasiewicza. Całkowity koszt tej inwestycji wyniesie 400 tysięcy złotych.
Z drugiej strony, zapowiadane są też cięcia drzew. Do końca bieżącego roku na celowniku są 33 drzewa, które mają zostać wycięte. Urzędnicy tłumaczą, że są to tak zwane cięcia interwencyjne, które są konieczne do przeprowadzenia. Marcin Centkowski, rzecznik prasowy prezydenta Torunia wyjaśnia, że gmina jako zarządca terenów publicznych ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa swoim mieszkańcom i właśnie to jest powodem likwidacji drzew obumarłych, zamierających lub nierokujących szans na przeżycie, z licznymi wypróchnieniami, uszkodzeniami pnia czy zachwianą statyką. Dodaje też, że stan zdrowia każdego z drzew budzących wątpliwości jest sprawdzany przez doświadczonych pracowników Wydziału Środowiska i Ekologii Urzędu Miasta Torunia.